czwartek, 6 marca 2014

Rodziny się nie wybiera

I tym kontrowersyjnym początkiem wzburzę całą moją publikę, bo wiem, że tylko moja rodzina czyta tego bloga (taka ze mnie dziennikarka pełną gębą). Ale możecie być spokojni, to nie o was.
Ostatnio na zajęciach jedna rzecz mnie bardzo zainteresowała, od razu mówię, że nie ja na to wpadłam, ale miałam jakieś swoje refleksje w tym temacie, którymi nie zdążyłam się podzielić z grupą, więc podzielę się ze Światem.
Rozmawialiśmy o kuwadzie, rytuale dotyczącym głównie mężczyzn w czasie pierwszej ciąży ich żon (a dokładniej w czasie pierwszej ciąży, która jest wynikiem zapłodnienia przez tego konkretnego mężczyznę, bo chodzi w kuwadzie o to, że mężczyzna pierwszy raz staje się ojcem). Rytuał jest bardzo interesujący i dość dziwny, szczególnie jego druga odmiana. Bo odmiany są dwie: albo tabu dotyczące jedzenia, specyficzne stroje itp., albo mężczyzna faktycznie "wczuwa się" w sytuację rodzącej kobiety, kładzie się, krzyczy z wyimaginowanego bólu i symuluje poród.
www.edziecko.pl
Zainteresowanych etnografią odsyłam do źródeł (zapewne do wikipedii, bo komu by się chciało szukać dalej), a ja przechodzę do meritum.
Jedna z koleżanek w grupie wyraziła taką myśl, że może współcześnie modne w naszym kręgu kulturowym porody rodzinne są odpowiednikiem kuwady, a to dlatego, że służą budowaniu silnej relacji rodzinnej, która teraz jest szczególnie ważna, skoro rodzina nie jest już pojęciem tak oczywistym jak kiedyś.
Szalenie ciekawe, prawda? Tak mi się też zdaje, dlatego zaczęłam się zastanawiać czy to ma sens.
I chyba ma. Sto lat temu (a czemu by nie cofać się tak daleko?) rodzina była ukonstytuowana przez prawo i przyzwoitość oraz zgodę społeczną. Mąż i żona żyli razem w jednym domu, wychowując wspólne potomstwo, a rozpady małżeństw nie były codziennością. I taki model dla wszystkich był oczywisty.
Teraz związki strasznie się komplikują. Pomijając idiotyczne dla mnie stosunki partnerskie (ze względu na nazwę, nie z gruntu, nie wtrącam się ludziom w to, czy chcą mieć papier/sakrament, czy nie), istnieją też inne alternatywy: np. małżeństwa, które nie mieszkają razem, chociaż są zgodne albo rodziny patchworkowe, czyli złożone z rozwodników i ich wszystkich dzieci z różnych związków.
Kiedyś wystarczającym klejem rodziny była powiedzmy tradycja. Co nie wyklucza oczywiście innych klejów, które by sklejały bardziej. Teraz tradycji nie ma, warianty są różne i trzeba przyznać, że bardziej kruche, czyli też wymagające większej pielęgnacji. Może stąd w parach potrzeba przeżywania takich ważnych momentów jak przyjście na świat dziecka wspólnie, żeby właśnie scalić się jako rodzina, mieć jakieś podstawy istnienia, poza danym sobie słowem (i to nawet nie przysięgą przed autorytetem, tylko zwykłą obietnicą). Czy to jest dobry sposób to już jest inna bajka, nie mnie się wypowiadać, ale i tak się wypowiem.
Chyba nie. Są pewne rzeczy, które mogłyby jednak pozostać tabu. Ale niech tam ludzie robią co chcą, dopóki nie szkodzi to innym.
Tak się rozpisałam... Bardzo przepraszam.
W Warszawie nic ciekawego, tym bardziej przepraszam.
Ps. Chciałam wrzucić zdjęcie z porodu rodzinnego, żeby mieć więcej grafik, ale nie zrobię wam tego.

3 komentarze:

  1. Jak zobaczyłem zdjęcie, to pomyślałem, że niektórym facetom tak odpier.dala, że kiedy ich kobietom rosną baby-brzuszki, oni wpieprzają golonki zagryzając słoniną, żeby ich brzuchy "rozwijały się" równolegle xD

    OdpowiedzUsuń
  2. męski brzuch podczas pierwszej ciąży może też oznaczać: o rany, nie jestem już alfa, ona ma kogoś innego, trzeba czymś zagryźć/zapić ten mało przyjemny stan porzucenia - opinia zgryźliwej tetryczki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. świat jest piękny także przez swoją Tajemnicę. To dotyczy wszystkiego: naga kobieta jest mniej intrygujaca niż ta choć lekko przesłonięta, kobiece spojrzenie, jej sposób patrzenia na rzeczywistość inny niż męski ciekawi mężczyzn ( tych reflektujących, oczywiście) itd. Poród należał od zawsze do świata kobiet,do ich Tajemnicy. Zdejmowanie wszelkich zasłon między tymi dwoma światami (męskim i kobiecym) wcale nie prowadzi do lepszej więzi, kiedy nie ma juz czego odkrywać to po co żyć? ( wty konkretnym przypadku: po co żyć razem?) - starsza pani

    OdpowiedzUsuń