wtorek, 25 lutego 2014

Kurwa czy fuck? Nie ma różnicy

Wstyd się przyznać, ale sporo przeklinam. Więcej niż bym chciała i więcej niż wypada kobiecie. A ostatnio odkryłam ciekawostkę na ten temat. Bo zawsze myślałam, że moje przeklinanie jest uzależnione od języka polskiego, który daje mi niezliczone kombinacje i takie możliwości, że chyba mogłabym przez rok nie powtarzać tego samego przekleństwa.
Niestety. Jestem wulgarna niezależnie od języka, okazuje się. Poznałam ostatnio Gruzina, z którym rozmawiałam po angielsku o islamie, a konkretnie o czadorze. No i oczywiście zbulwersowałam się i zamiast "fabric" było "fuckin fabric". Szkoda w sumie.
Zresztą głupota nie popłaca. Kiedy z nim rozmawiałam, nie zdawałam sobie sprawy, że w Gruzji jest tylu muzułmanów :D Może wtedy ugryzłabym się w język?
Dla niewtajemniczonych, tak samo jak dla mnie, czador to jest to:

wtorek, 18 lutego 2014

plebs o Warszawie

Od razu mówie, ze pewnie stane sie monotematyczna i bede tylko pisac w kólko o tym, jaka to ta Warszawka dziwna. Nigdy tez pewnie nie dokoncze tego posta o Hayeku. Wybacz swiecie. Dzis nie bedzie tez polskich znaków, bo komputer mojej nepalskiej kolezanki ich nie ma. I to tyle ogloszen wstepnych.
Jaka ta Warszawka dziwna! Ja juz pomijam, ze net tu gdzie mieszkam chodzi nawet wolniej niz na wiosce moich rodziców. Ale ludzie tez jacys nieogarnieci. Jade sobie ja dzisiaj autobusem. Siedzi sobie przyklejony do okna taki chlopaczek ubrany nieco niechlujnie, czyli pewnie bardzo modnie. Spodnie jakby przybrudzone, ale ze stylowo podwinietymi nogawkami, bluza od czapy i jakies rozdeptane tenisówki (znaczy sie sneakery). Jedzie on ze mna, nagle ja patrze co on robi, a on chyba cwiczyl calowanie na wlasnej dloni. Autentyk. Siedzial i calowal sobie reke. No bo skaleczony nie byl, to krwi raczej nie wysysal. Zreszta w ogóle nic nie wysysal na pewno, bo calowanie to nie wysysanie, prawda? No i nic, patrzylam sie na niego bez zenady, bo raczej mnie wciagnal taki widok, pocalowal sie chlopaczek kilka minut i tyle. Jechalismy dalej.
No. To pozdrowienia z Warszawy sle ja, plebs.

niedziela, 9 lutego 2014

Unia Europejska- shit! shit! shit!

Zawsze dostaję gęsiej skórki jak muszę się uczyć o UE, ale teraz to już normalnie krew się we mnie gotuje. Mam sobie ja taki przedmiot na studiach jak Systemy medialne na świecie. Jednym z zagadnień jest oczywiście polityka medialna unii. I ja się pytam. Czemu te europejskie bubki mają nakazywać państwom członkowskim zwiększenie czasu antenowego dla produkcji europejskich? No na co to komu? Jak ludzie nie chcą oglądać europejskiej telewizji, to niech sobie nie oglądają i tyle. A nie, że mi tu jakaś durna instytucja ogranicza moją wolność i to jeszcze bez powodu. Hayek przewidział, że to całe UE to będzie szajs na kołach.
Ale o Hayeku będzie następny post (zgodnie z dawno złożoną obietnicą), bo dzisiaj muszę się uczyć!