O tym, że świat przyspiesza nikomu
nie trzeba mówić, bo to już banał. Ale! Zastanawiałam się
ostatnio, co w kulturze (z premedytacją podkreślam to słowo)
jest największym tego wyrazem, co jest dzieckiem przyspieszenia. I
doszłam do wniosku, że teledysk. Nic mi się tak nie kojarzy z
pędem, jak video clip. Wydawało mi się zresztą, że jest to
wynalazek młody, co by jeszcze dobitniej świadczyło o jego
charakterze. Ale jednak nie. Z ciekawości poszperałam w internecie
i znalazłam pierwszy (prawdopodobnie) teledysk w historii,
obejrzałam go sobie i wtedy naszła mnie refleksja taka oto:
Jak pięknie na przykładzie teledysków
widać ewolucję kulturalną, przejście od naturalnego rejestrowania
rzeczywistości do jej karykaturalnego wręcz zniekształcenia i
przyspieszenia.
W bardzo (wydaje się) mądrej książce
znalazłam definicję teledysku następującą: Music video is a
perfectly formed, contemporary moving image form: Quintessentially
based on reinvention, reimagining, never standing still, always
looking different; being in flux; moving*. Wydaje
mi się, że taka definicja jest ukoronowaniem, zwieńczeniem tego
procesu, o którym mówię. Gdyby spróbować do niej odnieść
teledysk Bessie, coś by nie zagrało. Dlaczego? Myślę, że głównie
dlatego, że był to teledysk pierwszy – powstał w 1929 roku!
Samo kino dopiero się wykluwało (chociaż bardzo szybko), więc
teledyski po prostu przypominały film, tylko krótszy. Nie miały w
sobie nic z dzisiejszej konwencji, żadnej charakterystycznej cechy
współczesnego teledysku: nie opierały się na reinwencji i nie
były zbyt „ruchliwe”. Pierwsze moje skojarzenie tyczące się
teledysku Bessie to scena z musicalu. Tak to właśnie wygląda. Nie
jak odrębna całość.
Podział,
który mi się nakreślił przy moich przemyśleniach odnalazłam w
innej (już na pewno mądrej) książce: Some writers about
music video have claimed that videos work primarily as narratives,
that they function like parts of movies or television shows. Other
have wanted to say that music video is fundamentally antinarrative, a
kind of postmodern pastiche that actually gains energy from defaying
narrative conventions**.
O
pierwszej wspomnianej kategorii już tu napisałam, jeśli zaś
chodzi o drugą – co w zasadzie ma być sednem mojej wypowiedzi, bo
nie o to tu chodzi, żebym rozwodziła się nad historią teledysku –
to pierwszy i jestem przekonana, doskonały przykład, który
przyszedł mi do głowy, to teledysk Kanye Westa do „Lost in the
World”. Chyba nie muszę tłumaczyć, czemu należy do form
antynarracyjnych, wystarczy sobie go włączyć. A doskonały jako
przykład jest dlatego, że w bardzo przejrzysty sposób pokazuje
sytuację współczesnego człowieka.
Piosenka
w oryginale wykonywana jest przez Bon Iver i nosi tytuł „Woods”.
Jej tekst ogranicza się do słów:
I'm
up in the woods, I'm down on my mind
I'm
building a sill to slow down the time,
które
wyśpiewywane są faktycznie w bardzo powolnym, wyciszającym rytmie.
Manifestacja człowieka, który tak bardzo zgubił się w super
szybkim, super aktualnym, nie znoszącym opóźnień świecie, że
musiał szukać od tego świata ucieczki, „budować próg”, przez
który czas wolniej będzie się przetaczał. Albo to moja
nadinterpretacja.
Kanye
West wziął ten kawałek i zmienił go o 180°
albo w każdym razie tak mogłoby się wydawać. Tekst oryginalny
został zachowany (zresztą Bon Iver został zaproszony do
współpracy), ale wzbogacono go o liczne wersy no i – co
najważniejsze dla mnie – nagrano teledysk.
Teledysk,
w którym wszystko wciąż się rusza, nie pozostaje nawet na chwilę
stałe, teledysk bez żadnej fabuły, bez konkretnej przestrzeni,
opowieści; z wykorzystaniem efektów stroboskopowych, z drżącą
kamerą, która krążąc, wzbudza niepokój. Niepokój – to
największe uczucie towarzyszące mi, kiedy go oglądam. Konwulsyjne
ruchy tancerek, ich spięte twarze, migające obrazy, na których nie
mogę się nawet chwilę skupić wzbudzają we mnie właśnie
niepokój. Taki sam, jaki odczuwam, kiedy rzeczywistość, która
nigdy nie zwalnia, przytłacza mnie i nie pozwala złapać oddechu.
Dlatego napisałam wcześniej, że tylko „mogłoby się wydawać”,
że Kanye zmienił charakter piosenki. Tak naprawdę, przynajmniej
moim zdaniem, pokazał krok wcześniej. Zanim Bon Iver uciekł do
lasów- odwiecznie kojarzących się z pustką, ciszą i
przestrzenią, musiał uciec przed tą rzeczywistością, tym
uczuciem, które obrazuje Kanye, a które staje się chyba coraz
bardziej znajome współczesnemu człowiekowi. Pewne zagubienie w
przestrzeni, które staramy się łagodzić zapychaniem umysłu papką
zupełnie niepotrzebnych nam obrazów i informacji, tak, żebyśmy
nawet nie mieli czasu pomyśleć o tym, co się z nami dzieje. Ale
niestety, wewnętrzny niepokój wciąż gdzieś głęboko w nas tkwi,
pytanie tylko, jak wybudować ten próg, który nas od niego uwolni?
*Matt Hanson, Reinventing music video. Next-generation directors, their inspiration and work, RotoVision 2006
**Carol Vernallis, Experiencing music video. Aesthetics and cultural context, Columbia University Press 2004
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz