niedziela, 3 marca 2013



Tak sobie pomyślałam, że jakoś tego bloga prowadzę (poooowoli), a nigdy się nie przedstawiłam, ani nie powiedziałam, o co mi tak właściwie chodzi. Wprawdzie to nie fair, że ja muszę się przedstawiać, a ktokolwiek, kto wejdzie na tego bloga, już nie, ale takie są reguły gry, a kim ja jestem, żeby je zmieniać?
Mam na imię Joanna, co według astrologów (w których wprawdzie nie wierzę, ale na potrzeby sytuacji, czemu nie wykorzystać?) oznacza, że mam zdolność "budzenia ludzkich dusz z uśpienia" i to właśnie chciałabym robić. Studiuję bardzo dużo różnych rzeczy, głównie dziennikarstwo, ale zahaczyłam już o socjologię, kulturoznawstwo, filozofię, religioznawstwo, etnologię, teologię i kognitywistykę. To ostatnie było najgorsze, ale generalnie wszystko dla mnie układa się w spójną całość, a chodzi o to, żeby nauczyć się świata na tyle, żeby móc o nim pisać. Ten blog ma służyć właśnie temu. Chcę podzielić się z Wami swoimi spostrzeżeniami, refleksjami na temat współczesnego świata, na temat ludzi. Bo to ludzie zawsze najbardziej mnie interesowali - kiedy czytam Dostojewskiego albo oglądam filmy - tak naprawdę zawsze chodzi o ludzi. Piękny język czy ujęcia, to sprawa drugorzędna. Zastanawia mnie, co jest dla ludzi ważne, co uznają za normalne, jak widzą sami siebie. Moją nową miłością jest psychologia społeczna.
Myślę, że w pewien sposób ten blog, to też moja prywatna walka z tym, na co się nie zgadzam, czego w życiu się obawiam. Ostatnio niełatwo jest wypowiadać swoje zdanie publicznie, tutaj nie muszę się obawiać obrzucenia jajkami ;)
Nie da się też ukryć, że blog ma też małe zabarwienie antropologiczne, ale to wszystko mieści się w moich zainteresowaniach, zresztą ten kawałek internetu to moje małe królestwo, więc czemu by nie?
A jeśli chodzi o nazwę – Talking Shit about a Pretty Sunset to tytuł piosenki Modest Mouse z ich płyty This Is a Long Drive for Someone with Nothing to Think About. Muszę szczerze przyznać, że muzyki nie lubię, ale tytuły są moim zdaniem zabawne. Zresztą nazwa zespołu nawiązuje do Znaku na Ścianie Virginii Woolf, a ją już lubię. W każdym razie tak trochę patrzę na swoją pisaninę – gadam głupoty o pięknych rzeczach (albo strasznych, czasami o nich też). Całe szczęście internet jest przestrzenią absolutnej tolerancji i każdy może w nim wypisywać tyle bzdur, ile mu się będzie podobało. Najwyżej nikt tego nie przeczyta. Chociaż ja po cichu trzymam kciuki, że ktoś jednak czyta.
A gdybym miała to wszystko podsumować w jednym zdaniu i nie zanudzać na śmierć, napisałabym chyba: Dużo tu mnie i o to chodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz