poniedziałek, 18 listopada 2013

Smutne olśnienie

Kolejna rozkmina filmowa. Jeśli nie oglądam akurat Eternal sunshine, to zapewne zmieniłam płytę na My blueberry nights - mój drugi klasyk. Film podzielony jest na kilka wątków, czyli etapów podróży głównej bohaterki. I jednym z przystanków Elizabeth jest Memphis. Poznaje tam nieszczęśliwego policjanta alkoholika, a później żonę, która od niego odeszła. Wiele razy oglądałam ten film, naprawdę, jakieś 15 co najmniej, ale ten fragment filmu nigdy mi się za bardzo nie podobał. Wydawał mi się trochę nudny. A ostatnio mnie olśniło. Wątek mnie nudził, bo go nie rozumiałam, wydawało mi się, że wszystko, co wydarzyło się w Memphis to wspaniały przykład irracjonalnych zachowań człowieka. Teraz myślę, że wszystko miało jednak jakiś sens. Policjant ze złamanych sercem, który wciąż wierzy, że jego małżeństwo przetrwa i zapija swoje smutki to w miarę standardowy schemat. To rola Rachel Weisz jest tu bardziej złożona. Chociaż teraz jak o tym piszę, to uświadomiłam sobie, że to wcale nie było takie trudne do ogarnięcia ani nie jest takie niezwykłe, ale cóż. Nie znaczy to, że nie porusza. No więc Sue Lynne, bo takie jest imię bohaterki, odeszła od męża, owszem, ale wciąż go kocha. I chociaż bardzo chciałaby zostawić przeszłość i jego za sobą, to nie potrafi. Może być podła dla męża, może udawać, że nic dla niej nie znaczy i poznawać kolejnych mężczyzn, ale ona cały czas należy do niego. Więc kiedy on umiera, ona umiera także.
Smutne, prawda?
A tak na rozluźnienie, piosenka z filmu, bardzo ładna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz