czwartek, 25 lipca 2013

Informacja = Wolność = Demokracja

Tytułowe równanie brzmi sensownie, prawda? Prawda. Jeśli społeczeństwu dostarcza się wszelkie wiadomości ze świata polityki, to takie społeczeństwo staje się wolne od wpływów i indoktrynacji, dzięki czemu może samo świadomie podejmować decyzje, wybierać polityków, kształtować politykę.
Ale w świecie "szybciej, więcej, jeszcze szybciej", w którym informacje jutra przekazywane są dzisiaj, w którym głównym centrum informacji jest internet pełen wszystkiego, czyli w rezultacie - niczego; w świecie, w którym mieszkaniec Torunia czyta o śmierci dziecka z Gliwic albo nagiej przejażdżce mężczyzny z Mazur (info wyczytane na portalu Interia) - informacje cokolwiek straszne/zabawne, ale jednak niezbyt potrzebne (budzi się we mnie wniosek, że ludzie przestali mieć jakiekolwiek wyczucie tego, co jest informacją medialną, a co prywatną sprawą rodziny; zastanawiam się też, jaki jest sposób selekcji takich nieważnych informacji, kto się tym zajmuje i ile mu płacą?); w świecie, w którym prasa papierowa jest nieprzyzwoicie wręcz upolityczniona i nie podaje wcale wiadomości, a zawsze komentarze albo informacje tak wyselekcjonowane, żeby dopełniały obraz świata tworzony przez dany tytuł; więc czy w tym świecie informacja faktycznie równa się wolność? Zastanawiam się też kto narzucił mediom tę potrzebę informowania o totalnie wszystkim, jakkolwiek durne albo po prostu zbędne by to nie było.
Poza tym: czy istnieje prawdopodobieństwo, że jednak to równanie jest błędne. Że cały ogrom społeczeństwa nie będzie chciał przyjmować informacji (oczywiście mam tu na myśli pełnowartościowe informacje, nie tę sieczkę dziś podawaną), że będą one dla niego za mało atrakcyjne, trzeba mu je będzie posłodzić i udekorować jakimś żartem, a później z kolei może jednak samą informację uczynić żartem, rozrywką, tak żeby cały ogrom społeczeństwa ją strawił?
Czy możliwe jest, że społeczeństwo jako całość, wcale nie pragnie wolności? Albo jeszcze inaczej: pragnie jej, dobrze też wie, kiedy ktoś chce je perfidnie oszukać (Acta się kłania), ale polityka rzadko jest perfidna i rzucająca się w oczy, zazwyczaj trzeba jednak pochylić się nad czymś, trochę pomyśleć. A skoro wiadomości jest ocean, to nad czym tu się pochylać? Nad kolorowymi rybkami - infotainment*?  Czy nad zwykłą kroplą wody, która faktycznie jest ważna?
To równanie jest prawdziwe. tylko w idealnym świecie. W naszym - szybkim, zalanym informacją, która nie niesie ze sobą żadnej treści, traci swój sens.
* Infotainment = information + entertainment

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz