sobota, 26 października 2013

o Kochanych Kłopotach

Będzie dwuznacznie. Po pierwsze zadziwia mnie, że po obejrzeniu jakieś zylion razy wszystkich odcinków wszystkich sezonów amerykańskiego serialu Gilmore Girls (tak - przetłumaczone na Kochane Kłopoty) wystarczyła mi jakoś roczna chyba przerwa, żeby znów zapragnąć obejrzeć zylion pierwszy raz wszystkie odcinki. Może to z potrzeby powrotu do starych czasów. To niesamowite, że za każdym razem kiedy oglądam ten serial albo czytam swoją ulubioną książkę z dzieciństwa (Zaczarowane Baletki), ogarnia mnie poczucie komfortu i akceptacji własnej osoby. Jeśli to ma jakiś sens. Może zaczęłam znowu oglądać serial, bo życie jest ostatnio do dupy. W każdym razie fajnie się ogląda coś, co się oglądało lata temu i to coś się w ogóle nie zmieniło, a ja tak.
Zmiany są też do dupy. I kłopoty też są do dupy, więc nie wiem, po co ktoś tak idiotycznie nazwał serial. Kochane Kłopoty - kto niby kocha swoje kłopoty?
No nic to, wrzucę wam zdjęcie jak bym chciała wyglądać jakbym mogła. Celowo takie mało wypasione, żeby pokazać, że ona jest ładna nawet bez blingu. A zdjęcie z wikipedii.

1 komentarz:

  1. Kocha się swoje kłopoty z perspektywy czasu, kiedy ma się już inne, bardziej dramatyczne kłopoty i człowiek się zastanawia, czemu przejmował się takimi kochanymi drobiazgami ;)

    OdpowiedzUsuń